Mieroszów zamiast Lijaka 27-04-2014

Mieroszów pierwszy raz dał mi polatać i to z pewnością zasługuje na wpis do mojego bloga.

Pierwsze podejście i do góry, a potem tam i z powrotem, aż do drżenia nogi od wyciskania spida. Nie było wysoko, a może nawet czasami zbyt nisko, ale to moja pierwsza pełna godzina w powietrzu więc nie będę się tym teraz przejmował. Cieszę się jak taki jeden blaszką, bo to kolejna godzina bezcennego doświadczenia na drodze do prawdziwego latania.

Błędy oczywiście były, ale na szczęście bez konsekwencji i dlatego warto wyciągnąć poprawne wnioski, bo konsekwencje mimo wszystko na jakiś czas odbierają przyjemność z latania i prowokują do nieprawidłowych konkluzji.

Reasumując super dzień i to że drugi raz już nie udało się zabrać do góry, to nic, bo fajnie jest posiedzieć w dobrym towarzystwie i popatrzyć jak inni walczą z grawitacją.

Jeśli ktoś woli ruchomy przekaz to proszę bardzo całkiem spory filmik wyszedł z mojego SG II :)

Na koniec jeśli ktoś ciekawy: zapis mojego historycznego lotu

powrót