Cerna Hora 06-09-2014

Rano się okazało, że zostałem sam z 3 osobowej ekipy, która była umówiona na wyjazd. Trudno, z analizy wychodziło, że tylko Cerna Hora może zapewnić szanse na latanie i nie pozostało nic innego jak pojechać samemu. Trochę się czułem nieswojo, bo prawie nigdy nie zdarza mi się jechać na latanie samemu, ale co zrobić.

Mogę powiedzieć, że miałem farta, bo na lądowisku podczas wizji lokalnej złapałem czeskiego busa, który za cenę biletu na gondolę zawiózł mnie pod sam podest na starcie, więc cały problem z parkowaniem auta pod wyciągiem i perspektywą dotarcia z lądowiska do samochodu rozwiązał się na samym początku.

Na starcie było parę osób ale bez wielkiego tłoku. Bez zbędnego wyczekiwania, przygotowałem się do startu i z różyczką podreptałem na podest. Ponieważ kilka osób już latało i widać że były noszenia, nie zastanawiać się długo wystartowałem i ja.

Start poszedł gładko i od razu złapałem lekki żagiel po lewej stronie, który niósł mnie w dość przyzwoitym noszeniu do grani po lewej stronie. W tym błogim stanie, nagle bez ostrzeżenia dostałem największego fronta w swoim dotychczasowym lataniu. Całe skrzydłu się zwinęło i uciekło za plecy. Odruchowo przytrzymałem sterówki i czekałem na powrót skrzydła nad głowę aby w odpowiednim momencie odpuścić i gładko ruszyć do przodu, Podczas oczekiwania zdążyłem tylko raz zakląć i już z powrotem kontynuowałem lot we wcześniej obranym kierunku.

Generalnie całe latanie czyli ponad 50 minut odbywało się w mocno turbulentnych warunkach, a największe noszenie było tam gdzie najbardziej trzepało. Próba odlotu na prawo przed górną stacje kolejki linowej zakończyła się duszeniem praktycznie do samego lądowania. Okazało się jednak, że mój los podzielili prawie wszyscy i zaraz po mnie wszyscy siedzieli na lądowisku.

Jak się później okazało, był to kolejny fart dnia, po już podczas pakowania plecaka zaczęło grzmieć, a w drodze powrotnej padać jeszcze przed dolną stacją kolejki linowej. Prognoza sprawdziła się wiec w 100%, a ja zaliczyłem udane latanie i pierwszy poważny incydent w czasie lotu. Podczas wieczornej konsultacji w Gotkiem, okazało się, że moja reakcja była prawidłowa i pozwoliła łagodnie przejść do dalszego lotu po wyjściu z fronastala. Muszę jednak przyznać, że całe dalsze latanie tego dnia było napiętnowane tym zdarzeniem, co odczułem w postaci lekkiego bólu brzucha, a może i kolki wątrobowej, a na pewno lekkim drżeniem kolan.

Jutro też zapowiada się tu latanie.

powrót