26-08-2015 Lijak 2 - drugi lotny dzień.

W środę zgodnie z prognozą wróciliśmy do gry. Przemoczone przedpole i zbocza Lijaka wolno nabierały temperatury od słońca, ale po południu ostatecznie zaczęły pracować.

Drugi atak na Anteny jednak nie był udany. Mimo tego doleciałem jak dotąd najdalej w swojej karierze i nawet rzuciłem się w przeskok nad doliną do zbocza, które prowadzą już bezpośrednio do Anten. Niestety silny wiatr i duszenie ponad 4 m/s nie dały szans i musiałem zawrócić aby choć trochę skrócić drogę powrotną na camping. Po drodze minąłem wszystkich, którzy próbowali dolecieć na Anteny przede mną. Składali się wzdłuż drogi co paręset metrów. Ostatecznie lądowanie w solidnym przeciągu pod wiatr przyniosło trochę emocji. Wylądowałem nie dużo dalej niż w niedzielę.

Powrót też okazał się fartowny. Po dojściu do drogi okazało się, że autobus dopiero za godzinę, więc był czas na zimne „toczone hołodne” piwo w knajpie po drugiej stronie ulicy. Przy drugim piwku podszedł do mnie starszy jegomość, wyglądający dość „marnie” i zaproponował mi podwózkę. Chętnie przystałem ale trzymałem też w zapasie możliwość powrotu autobusem. Pod koniec drugiego browara, gość podszedł ponownie i zaprosił mnie do nowiutkiej Kiji Sportage, a wyglądał raczej na właściciela furmanki. Po kilku kilometrach zatrzymał się w kolejnej knajpie gdzie znowu wypił coś usilnie namawiając mnie na kolejne piwo. Mimo wszystko starałem się nakłonić go jazdy, gdyż była jeszcze szansa na wjazd na latanie. Ostatecznie zajechałem pod sam kamping i 0 euro, na dodatek wyglądało na to że gość zrobił ta trasę specjalnie aby mnie podwjeść. No taki fart to pierwszy raz mi się trafił w historii moich prób przelotowych. Niestety latanie już w tym dniu nie było mi pisane.

Na koniec dnia, po analizie prognozy zapadła decyzja. W Czwartek jedziemy do Tolmina na Kobalę. To będzie moja druga wizyta w tym kultowym dla paralotniarzy miejscu.

powrót