13-09-2015 Mieroszów

Chyba odzwyczaiłem się od Mieroszowa, a tym bardziej od latania w silnym wietrze i na zafalowaniu. Nie bardzo wierzyłem, że dziś da się polatać jak w prognozie było fioletowo, a rano na Śnieżce wiało 12 m/s , ale ... na Mieroszowie trzeba sprawdzić osobiście, aby mieć pewność, że się nie da.

Sądząc po sporej ilości ludzi na parkingu, nie tylko jak tak myślę o Mieroszowie, tylko nie wiele osób się do tego potrafi przyznać.

Wiatr był naprawdę silny i gdyby nie jw powietrzu to pewnie bym nie wszedł na startowisko, ale jak Oni to czemu nie ja ? ;) Otuchy dodał Heniu, który tak jak ja zaczął się szpeić. W miedzy czasie Łukasz i ... próbowali warun na własnym organizmie, a w powietrzu nadal latało parę glajtów i ze trzy lotnie. Latało a właściwie jeśli chodzi o paralotnie to bardziej walczyło o postępową na przedpole, ale widać było, że się da i że nosi.

Wystartowałem zaraz za Heńkiem i bez problemu dało się zabrać do góry, o dziwo na górze było spokojniej niż dwadzieścia metrów niżej. Próba przebicia w stronę Szpicaka zaczęła się od solidnej klapy na wysokości parkingu i dopiero drugie podejście trochę większym łukiem od przedpola można powiedzieć, że przepuściło. Dalej to mozolna walka pod wiatr na żaglu przy silnym i in niżej tym bardziej niespokojnym wietrze. Po drodze jeszcze mikro front na 3/4 beli i tak przed Szpicakiem prawie dogoniłem Heńka. Prawie, bo po chwili dostał super noszenie, które podniosło go na dobre 3-4 stówki do góry i odleciał niezły kawałek za Szpicaka.

Próbowałem coś tam kręcić, ale ostatecznie postanowiłem wrócić i spróbować przylecieć tu jeszcze raz. Niestety drugi raz się nie udało tak daleko, a po tym jak mnie spłukało nad startem, jakoś nie miałem ochoty na dalsze latanie, tym bardziej, że kierunek wiatru się popsuł i coraz trudniej było się dostać na żagiel.

W gruncie rzeczy szkoda. Jeszcze kilka miesięcy temu byłoby nie do pomyślenia, abym się spakował jak inni jeszcze latają. Sam nie wiem, czy to jakieś przesilenie, zmęczenie, czy może jakaś paralotniowa dojrzałość? Tak czy inaczej w takich, coraz częstszych niestety sytuacjach, pozostaje jakiś niedosyt, że odpuściłem mimo, że mogłem jeszcze powalczyć.

Szkoda tym bardziej, że Ci co się utrzymali dostali w nagrodę super latanie na mieroszowskim zafalowaniu i pewnie latali jeszcze w najlepsze, gdy ja już byłem w domu, w kapciach.

powrót