04-06-2016 Srebrna Góra

Przegadałem latanie. Prawda jest niestety taka, że albo latanie, albo popychanie pierdół i „wujowanie”, tak na starcie, jak i w „loży szyderców” ;) ( w knajpie )  Zemstą za to jest brak latania.

Jak chce się latać, trzeba zachować wszystkie „przykazania”, czyli wcześniej na starcie i z lejcami w rękach czekamy na warun do startu. Niech się Inni nabijają, ale tylko tak nasze szanse na latanie ( szczególnie w te trudne dni )  są największe.

Później jest już przeważnie za późno. Nawet gdy jest szansa aby spróbować to start jest zajęty przez oczekujących na swój warun do startu. Reasumując, zostajemy w reką w d...pie, gdy inni pokazują ile można było wycisnąć z najsłabszego nawet dnia.

Tak właśnie było tego dnia. Gdy my siedzieliśmy przy zupce lub … w knajpie spoglądając na start, Oni stali gotowi i próbowali sił. Oni złapali swój złoty komin i polatali, a my … zlocik z zatłoczonego startu. Niestety mi też zdarzają się takie stracone dni. Stracone, bo każdy wyjazd to jest jakiś tam koszt i czas, który można przeznaczyć na coś innego, niż „dłubane w nosie” patrząc jak inni walczą aby utrzymać się w powietrzu w oczekiwaniu na swój komin.

powrót